Szafka za dychę? Miejsce na podręczniki musi być bezpłatne

Opublikowane przez Łukasz Korzeniowski w dniu

Autorem artykułu jest Damian Zdancewicz

Szkoła nie może pobierać opłat za korzystanie z szafek. Niektóre placówki próbują jednak sięgać do kieszeni uczniów i ich rodziców, usprawiedliwiając się np. kosztami naprawy wyposażenia. SUS interweniowało właśnie w tej sprawie w Zespole Szkół w Niepołomicach. Uczeń musi mieć w szkole miejsce do przechowywania swoich podręczników i przyborów szkolnych. Jego zapewnienie to obowiązek dyrektora szkoły, a nie źródło dodatkowego zarobku dla placówki.

To nie luksus. To bezpieczeństwo i higiena

Miejsce na podręczniki i przybory nie musi być koniecznie szafką, jaką kojarzymy z amerykańskich filmów o tamtejszych ogólniakach. Chodzi po prostu o to, by uczeń miał gdzie pozostawić przedmioty, których akurat nie musi zabierać ze sobą do domu. To nie jest ukłon w stronę tych, którzy chcieliby się poczuć jak rówieśnicy zza oceanu. Ten wymóg wziął się z troski o zdrowie uczniów.

Wspomniany obowiązek znalazł się w rozporządzeniu MEN w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy. Jest odpowiedzią na przeładowanie uczniowskich plecaków, o którym alarmowały wcześniej m.in. Najwyższa Izba Kontroli [1] czy Główny Inspektor Sanitarny [2]. Odcinanie młodych ludzi, z jakiegokolwiek powodu, od możliwości pozostawienia w szkole ciążących im książek i piórników, możemy więc poczytywać nawet za igranie z ich zdrowiem!

Urząd nierychliwy…

Niepołomicki Zespół Szkół im. Ojca Świętego Jana Pawła II pobierał rokrocznie od uczniów po 10 złotych „za wynajem indywidualnej szafki szkolnej”. Stowarzyszenie Umarłych Statutów interweniowało i złożyło do organu prowadzącego szkołę – Urzędu Miasta i Gminy w Niepołomicach – wniosek o przeprowadzenie kontroli w placówce. Niestety, jego rozpatrzenie zajęło UMiG aż pół roku.

Kontrola potwierdziła, że szkoła pobierała od uczniów opłaty za szafki. Dyrektor zapewniała jednak wizytatorkę, że „pieniądze pobierane od uczniów są dobrowolne i przekazywane (…) skarbnikowi Rady Rodziców”, a przyczyną wprowadzenia opłat miały być „ciągłe dewastacje mienia szkolnego, gubienie kluczy, a nawet i wyłamywanie drzwi szafek” i była to forma „pieniężnego zadośćuczynienia” za te szkody. Płacili je jednak nie sami sprawcy zniszczeń, a każdy – nawet najporządniejszy uczeń.

…ale sprawiedliwy

Urzędników burmistrza Niepołomic te wyjaśnienia nie przekonały. Słusznie uznali oni, że postępowanie Zespołu Szkół jest nieprawidłowe i nakazali natychmiastowe zaprzestanie pobierania opłat. Podzielili oni argumentację SUS, że skoro szkoła ma obowiązek zorganizować uczniom miejsce do przechowywania części podręczników i przyborów, to nie może za to brać od nich jakichkolwiek pieniędzy.

Warto jednak podkreślić, że szkoła próbowała posłużyć się odpowiedzialnością zbiorową. Dyrektor wprost przyznała, że „trudno było ustalić sprawców” dewastacji szafek – toteż, zamiast ten trud podjąć, podjęto decyzję o tym, by z góry pobrać od każdego ucznia określoną kwotę. Na wypadek, gdyby ktoś znów zniszczył szafki. Takie wytłumaczenie nie ma jednak znaczenia, bo odpowiedzialność zbiorowa po prostu nie istnieje. Zgodnie z polskim prawem szkoła musi sama ustalić sprawców zniszczeń i od nich konkretnie domagać się pieniędzy. Tylko od inwencji i determinacji dyrektora zależy to, w jaki sposób dojdzie tożsamości winnych. Zbiorowe karanie jest jednak zawsze niedopuszczalną drogą na skróty.


Dokumenty:


[1] https://www.mp.pl/pacjent/pediatria/aktualnosci/badania/170552,gis-za-ciezkie-tornistry

[2] https://www.rp.pl/Edukacja/303029865-Raport-NIK-Plecaki-polskich-uczniow-sa-za-ciezkie.html


Obraz: Alicja z Pixabay