O nauczaniu zdalnym. Refleksje czytelników

Opublikowane przez Łukasz Korzeniowski w dniu

Prezentujemy nadesłane do nas komentarze. Jeśli chcesz, abyśmy opublikowali Twój tekst, dłuższy lub krótszy, napisz do nas na kontakt@umarlestatuty.pl

Klasa maturalna

Klasa maturalna, wiadomo, zamknięcie szkół kilka tygodni przed egzaminami to nic dobrego. Nauczyciele robią co mogą, by zrealizować ostatnie tematy. Ale jakim kosztem? Od godziny 9:00 rano do 20:00 ja i moi rówieśnicy spędzamy czas nad zadaniami.

A to rozprawka na polski, zadania na matematykę czy karty pracy na angielski. To są tylko przedmioty podstawowe, obowiązkowe na maturze, a gdzie czas na naukę do rozszerzeń? No właśnie nie ma.

Nie ma na to czasu, bo zajmujemy się tym, co dużymi ilościami napływa ze strony pedagogów. I mimo naszej świadomości, że chcą dobrze, to nie mamy już siły na więcej. Chodząc do szkoły, mamy czas na wszystko. Siedząc w domu, nie mamy czasu na nic.

Dlatego moja prośba do was, nauczyciele: chcecie dla nas dobrze, dajcie nam chwilę na odpoczynek, bo przemęczeni nie będziemy w stanie zrobić nic. Dajcie nam czas na sen, książkę, film, serial. I nie wysyłajcie więcej materiału niż sami byście nie dali rady przekazać. 

(Maturzysta)

Przeszkolenie

Mam wrażenie, że nikt do końca nie wie, jak powinny wyglądać te zdalne lekcje….no bo niby skąd? Czy ktoś szkolił w tym zakresie naszych nauczycieli? Czy wiedzą, jak takie zajęcia mogą wyglądać? Czy to tylko ich wina, że wyglądają właśnie tak?

Dzisiaj spędziłyśmy łącznie pięć godzin nad lekcjami mojej jedenastoletniej siostry. Robiła ona, robiłam ja i robiła nasza mama – bo dużo, bo trudne, bo nudne. Stres, bo mają wysyłać zdjęcia i praca będzie oceniana. Stres, bo zbliża się sprawdzian, a materiał wytłumaczony tylko przez niekompetentnych członków rodziny. Oprócz tego złość młodej, bo widzi, że wymagania są znacznie wyższe niż w szkole. Jak niby wytłumaczyć jej to, że z przedmiotu, który ma dwa razy w tygodniu, musi przerobić nie dwa, a cztery tematy?

No i jestem jeszcze ja – licealistka, która dostaje materiał i w spokoju go sobie realizuje. Przestaję ogarniać matmę, szukam korepetycji online. Trzeba płacić, trudno. Od poniedziałku ruszamy z lekcjami przez Discord, zobaczymy co z tego będzie. Może zrozumiem te całe wielomiany. Co dwa dni dostajemy po dwa nowe tematy z geografii. Jak tak dalej pójdzie (a pójdzie, nie oszukujmy się – szybko do szkół nie wrócimy) to przerobimy cały podręcznik sami. Ale w sumie mi to nie przeszkadza. I tak nie lubię tego przedmiotu.

Boli mnie jedno – nauczyciele straszą nas ocenami, robią kartkówki online, sprawdziany zapewne też będą robić. I ja naprawdę rozumiem, że procesu edukacyjnego absolutnie nie można przerwać i uczyć się trzeba. Ale oceny? Czy szkoła kręci się wyłącznie wokół ocen? Czy nie można nauczać dla samej wiedzy, bez ciągłej kontroli? To jest stresujący czas dla wszystkich. Nie wiemy, co będzie dalej. Nie wiemy, czy któryś z członków naszej rodziny nie zachoruje. Nie wiemy, czy sami jesteśmy bezpieczni…. Wielu z nas nie radzi sobie z emocjami. Ze smutku, złości, lęku, nie jesteśmy w stanie podnieść się z łóżka. Mamy wrażenie, że jesteśmy z tym sami. Ale to nikogo nie interesuje, ważniejsze są oceny, kartkówki i podstawa programowa. Nic nowego.

Za czym tęsknię? Za szkołą. Po prostu. Za lekcjami języka angielskiego i niemieckiego, za lekcjami wiedzy o społeczeństwie, za lekcjami matematyki. I za nauczycielami tych przedmiotów. Brakuje mi też znajomych: spotkań i rozmów z nimi. Mamy internet, ale to przecież nie to samo….

Martwi mnie też to, że z ust ministra edukacji padają słowa stawiające nauczycieli w złym świetle. Znowu. I ludzie powtarzają: strajkowali, niech chociaż pokażą, że potrafią uczyć. Skoro wysyłają dziesiątki zadań i na tym kończy się ich rola, to nie potrafią. Proste. Wrogowie narodu. Znowu.

I tutaj ponawiam pytanie: czy ktoś przeszkolił nauczycieli w zakresie?

(Wiktoria Korzecka)