Nie zmarnujmy okazji, jaką dają nam e-lekcje

Opublikowane przez Daniel Sjargi w dniu

Za nami dwunasty dzień nowej szkolnej rzeczywistości, w której wszystkie zajęcia odbywają się w formie zdalnej. Zamiast szkolnej tablicy przeważają prezentacje multimedialne lub wideokonferencje z nauczycielem. Zaczęto wykorzystywać aplikacje internetowe, które wcześniej były uznawane za zbędne w procesie nauczania. A co więcej — dokonano przewartościowania pewnych zachowań. Zamiast wyjścia na świeże powietrze, właściwe stało się całodzienne siedzenie przy komputerze. Oczywiście wyłącznie w celach edukacyjnych — bo choć szkoły funkcjonują w trybie wyjątkowym, to nie są to w żadnym razie koronaferie, przypominają nauczyciele.

W internecie krążą różne komentarze i opinie na temat zdalnego nauczania. Część środowiska nauczycielskiego alarmuje, że to jedynie namiastka prawdziwej szkoły, a powstałe przez to braki będzie trzeba w przyszłości jakoś uzupełnić. Wskazuje się na problemy techniczne, brak umiejętności w obsłudze sprzętu czy trudność w aktywizacji uczniów, które łącznie, razem z wieloma innymi problemami, mają charakter destrukcyjny względem lekcji.

Dlatego też należy pogratulować nauczycielom, którzy na miarę swoich możliwości wdrożyli się w nowe metody nauczania i podejmują heroiczne starania, aby dzieci i młodzież czegokolwiek nauczyć. Jednym wychodzi to lepiej, innym trochę gorzej — ale jeżeli zajęcia nie ograniczają się do marnej prezentacji lub zadania sterty ćwiczeń i poleceń (jak niestety też bywa) to już możemy to uznać za pewien sukces.

Trudno jednak zrozumieć, dlaczego szkoły nie wykorzystały tak doskonałej okazji, aby ukierunkować uczniów na zdobywanie nowych umiejętności praktycznych. Dosyć powszechne stało się prowadzenie e-lekcji — w zbliżonej formie, w jakiej odbywały się one przed epidemią. W wielu placówkach utrzymano nawet dotychczasowy plan lekcji. Mamy więc powitanie, wykład nauczyciela, może kilka pytań do uczniów, a potem zadanie pracy domowej. Lekcja się kończy, jest chwila przerwy na zrobienie sobie kanapki, a po paru minutach zaczyna się kolejna. I jeszcze kilka godzin…

Dlaczego taki tryb zajęć jest nieodpowiedni?

Po pierwsze — to jest zwyczajnie nudne. Jeżeli uczeń ma problem ze skupieniem na zwykłych lekcjach, siedząc w szkolnej ławce, to tym bardziej będzie znudzony długotrwałym słuchaniem nauczyciela za pośrednictwem jakiejś aplikacji. Po co go słuchać, gdy można robić wiele innych rzeczy? A nawet jeżeli w domu też jest nudno, to i tak większość dzieci i młodzieży zamiast nauczyciela wolałaby pooglądać serial lub posłuchać muzyki.

Po drugie — to zaprzepaszczenie jedynej w swoim rodzaju okazji, aby skutecznie promować pracę metodą projektową oraz naukę sprawnego wyszukiwania informacji. Nie oszukujmy się: jeżeli uczeń planuje np. studia humanistyczne, albo od razu naukę zawodu by zostać stolarzem czy mechanikiem, to nigdy nie nauczy się skutecznie zapisywania wzoru sumarycznego i półstrukturalnego propano-1,2,3-triolu[1]. Warto, aby coś o tym usłyszał, ale nie traktujmy tego — tym bardziej w obliczu obecnego kryzysu — za świętą wiedzę, którą koniecznie należy zweryfikować, bo bez tego uczeń nie poradzi sobie w życiu lub będzie uznawany za niedokształconego.

Dlatego też ciężko utożsamić się nam z bolączkami nauczycieli, którzy narzekają, że mają problem z przeprowadzeniem sprawdzianu czy kartkówki. “Uczniowie mogą przecież ściągać! Jesteśmy bezradni!” — przekaz ten wylewa się z wielu komentarzy prasowych. Faktem jest, że jakaś kontrola jest potrzebna. Rozporządzenie w sprawie szczególnych rozwiązań w okresie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty wskazuje dyrektorów jako tych, którzy we współpracy z nauczycielami ustalają sposób weryfikacji wiedzy i umiejętności uczniów.[2] Nie musi być to jednak sztywna praca pisemna, do tego najczęściej przygotowana pod presją czasu — bowiem im mniej czasu na napisanie sprawdzianu, tym, według niektórych, większe szanse, że zostanie rozwiązany samodzielnie.[3]

W obecnej sytuacji warto stwarzać uczniom możliwości zdobywania ocen za realizację projektów edukacyjnych i społecznych.

Kreatywny nauczyciel, szczególnie przy tak szerokiej internetowej bazie pomysłów, znajdzie propozycję tematu projektowego niezależnie od uczonego przez siebie przedmiotu. Nie chodzi tutaj jednak o zrobienie czegokolwiek, byle tylko zaliczyć — bo tak najczęściej wyglądają szkolne projekty, ograniczone do szybko złożonej prezentacji. To okazja, aby zachęcić uczniów do czegoś ambitniejszego. Strona internetowa, aplikacja na telefon? Nagranie krótkiego wideo omawiającego w ciekawy sposób jakieś zagadnienie? A może opracowanie tekstu — przemyśleń, wywiadu, opowiadania — który poza złożeniem u nauczyciela mógłby zostać opublikowany np. w lokalnej prasie albo chociaż na stronie lub profilu szkoły na Facebooku?

Uczniowie są otwarci na coś nowego — coś, co będzie dla nich wyzwaniem, ale też pewnego rodzaju rozrywką. Projekt może spełniać te warunki, zwłaszcza wtedy, gdy realizuje go w grupie rówieśników, którzy mieli możliwość samodzielnie dobrać się w zespoły. W okresie epidemii stanowi to przy okazji dodatkową motywację, aby utrzymać kontakt (choćby telefoniczny) z drugim człowiekiem.

Nawet jeżeliby uznać, że metoda projektowa wymaga od nauczyciela za dużo skomplikowanych przygotowań, to może warto chociaż nauczyć dzieci i młodzież sprawnego poruszania się po internecie, aby bezproblemowo i skutecznie odnajdywały ważne informacje? Większość z nich, o ile kiedykolwiek będzie potrzebować informacji o życiorysie politycznym Ojców Europy[4], budowie elektroskopu[5] lub znaczeniu mitozy i mejozy w zachowaniu ciągłości życia na Ziemi[6], i tak poszuka tej wiedzy w Google. Ale czy zawsze odróżnią prawdziwe informacje od fake’ów? Czy wiedzą, które źródła są bezpieczne, a z których lepiej nie korzystać? O tym w szkole za często się nie mówi, bo zwykle i tak wszystko ogranicza się do podręcznika i notatki z lekcji — nie ma tu zbyt wiele przestrzeni na własne poszukiwania czy niepewności. Obecnie możemy to zmienić i nauczyć osoby, które i tak dużą część swojego czasu spędzają w świecie wirtualnym, jak robić to bezpiecznie, w jaki sposób skutecznie i sprawnie wykonywać dane zadania, ponieważ już teraz dobrze wiemy, że ich przyszła praca może w dużym stopniu opierać się właśnie o te umiejętności.

Długie e-lekcje a przepisy prawa.

Na koniec — aspekt prawny. Mogliśmy od tego zacząć, ale wtedy cały powyższy wywód nie miałby już sensu. Przepisy rozporządzenia nie dają możliwości, aby uczeń przez 8 godzin (a nawet 7 czy 6), najczęściej jeszcze bez dłuższej przerwy, przesiadywał przed komputerem. Dyrektor we współpracy z nauczycielami ustala zakres treści nauczania, uwzględniając między innymi możliwości psychofizyczne uczniów, przemienne łączenie kształcenia z użyciem monitora i bez czy ograniczenia wynikające ze specyfiki zajęć.[7] Dlatego (nie)stety trzeba wymyślić coś innego niż dotychczasowy plan lekcji. Nadzwyczajne sytuacje wymagają nadzwyczajnych rozwiązań — nawet jeśli wykraczają poza to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Szkoła jest w stanie sobie z nimi poradzić, o ile dyrekcji i nauczycielom będzie się po prostu… chciało. I będą mieli motywację do tego, by wykorzystać ten trudny moment w sposób faktycznie sensowny, a nie próbując na siłę przepchnąć swoje wieloletnie praktyki do zupełnie nowej rzeczywistości, w której teraz funkcjonujemy. 

Mimo tego, że obecna sytuacja różni się bardzo od naszej typowej codzienności szkolnej, chcielibyśmy zachęcić uczniów, aby pamiętali i korzystali z rozwiązań, które funkcjonują również teraz, takich jak w przepisie art. 85 ust. 5 ustawy Prawo oświatowe: “Samorząd [uczniowski] może przedstawiać radzie szkoły lub placówki, radzie pedagogicznej oraz dyrektorowi wnioski i opinie we wszystkich sprawach szkoły lub placówki […]”. Za pośrednictwem organów samorządu, ale także osobiście, bezpośrednio do nauczyciela, można zgłaszać propozycje, w jaki sposób mogłyby wyglądać zajęcia. To ważne, aby szczególnie w tym okresie współpracować i próbować znaleźć formy, które zarówno przez nauczycieli, jak i przez uczniów, zostaną uznane za ciekawe i pozwalające skutecznie się uczyć.


Przypisy:

  1. Podstawa programowa: chemia, szkoła podstawowa IV-VIII, treści nauczania – wymagania szczegółowe, część IX punkt 3
  2. Patrz: przepis § 1 pkt 4 Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 20 marca 2020 r. (Dz. U. 2020, poz. 493)
  3. Taką postawę prezentuje np. nauczyciel Wojtek, który udzielił komentarza dla money.pl: przejdź do artykułu
  4. Podstawa programowa: wiedza o społeczeństwie, szkoła podstawowa IV-VIII, treści nauczania – wymagania szczegółowe, część XII punkt 2
  5. Podstawa programowa: fizyka, szkoła podstawowa IV-VIII, treści nauczania – wymagania szczegółowe, część VI punkt 5
  6. Podstawa programowa: biologia (poziom podstawowy), liceum/technikum, treści nauczania – wymagania szczegółowe, część IV punkt 4
  7. Patrz: przepis § 1 pkt 3 Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 20 marca 2020 r. (Dz. U. 2020, poz. 493)

Zdjęcie: Tirachard Kumtanom z Pexels.
Autorzy tekstu: Daniel Sjargi, Natalia Siewko.